Bella Swan - 2010-04-02 12:41:56

A no więc nadszedł czas, kiedy cofamy się te DWA TYSIĄCE notek wstecz i jeszcze dalej. Oczywiście pewnie razem z Alice i Rose pisałybyśmy dalej, ale ile można więcej wymyślać?
Postanowiłyśmy razem z Alice, że zaczniemy od nowa i całkowicie z innej strony. No i co się z tym wiąże.. Chcemy przyjąć nowe osoby, niekoniecznie postacie z książki. Mogą być to bohaterowie całkowicie fikcyjni, stworzeni i wykreowani przez was ;>

Co do bohaterów z książki również ich szukamy, bo jak widać wiele osób tutaj nie piszę zbyt często, wiem, że jest szkoła inny obowiązki. Ja nikogo nie zmuszam do pisania. Pisze się kiedy chce, ale chciałbym stworzyć rodzinkę na wzór tych wporzo, na których ludzie piszą często i prowadzą rozmowy między sobą, a nie tak jak tutaj było do czasu ;>

Jeżeli ktoś z ekipy chce zostać niech zagada do mnie na gadu po hasło, na pewno je podam, bo zależy mi na tym by osoby które tutaj były zostały, ale oczywiście nikogo nie mam zamiaru zmuszać.

Więc może powiem co nie co o fabule.
Zaczynamy od momentu kiedy Carlisle opuszcza Volturi i szuka miejsca w którym mógłby zamieszkać. W swojej podróży, znajduję Edwarda, którego ratuje, Esme, Rosalie, później dołączają do nich Alice, Jasper oraz Emmett itd.
Zacznę pewnie ja. Będzie to coś w rodzaju wstępu do całości. Dopiero wtedy gdy znajdę podstawowych bohaterów czyli: Carlisle, Esme, Emmetta, Edwarda, Rosalie, Alice, Jaspera, Tanye to zaczniemy ;>
Co do Belli oczywiście, że ta bohaterka będzie istniała, bo chyba ja nią będę jak zwykle, no chyba że ktoś inny bardzo będzie chciał haha, ale zastanowię się czy odstąpię, ale jak pojawi się już Bella będę potrzebowała osób ze szkoły: Jessice, Mike'a, Erica, Angele. No i oczywiście sforę XD

Chętni?
Zapisy pod tą notkę, zapraszam ;*

KOPIUJE NOTKI OD 22 LUTEGO, bo jakoś trzeba zacząć.
Mam nadzieję, że wypali.

Carlisle - 2010-04-02 12:43:03

11 października 1918 roku

Wśród zakurzonych ksiąg znalazłem moje zapiski. Nawet nie wiem co skłoniło mnie do czytania tego. Ale jednak bordowe skórzane oprawy zbyt bardzo kusiły, nie potrafiłem ulec pokusie.
Ostatnie zapiski pochodzą z 1798. Tyle lat minęło od kiedy opuściłem Volterę. Nie powiem było mi dobrze u boku Ara, Kajusza i Marka, ale ile można w tym było tkwić. Nigdy nienawidziłem tego kim się stałem, chciałem stać się lepszy, chociaż i tak jestem skazany na potępienie.

Co do mojego nędznego życia, dużo się w nim nie zmieniło. Skończyłem medycynę, aktualnie pracuje w szpitalu w Chicago. Zaraz właśnie zaczynam nocą zmianę. Kolejny dzień w pracy, w której mogę oderwać się od samotności i od ciągłego udręczania się nad sobą. Ale oglądanie umierających ludzi, błagających o życie, staję się moją udręką. Ile dałbym za to by być w ich miejscu, by pozbyć się wszystkich moich grzechów, by wreszcie stąd odejść. Chyba po prostu tchórzę, ale od początku nie potrafię znaleźć pozytywnych aspektów w moim nowym życiu. Czy mogę być lepszy? Czy kiedykolwiek przestanę być samotny? Czy Bóg mimo moich wad, pokażę mi drogę, którą mam podążać?

Carlisle - 2010-04-02 12:44:13

12 października 1918 roku

Ta zmiana stała się najgorszą zmianą w moim życiu. Wybuchła epidemia Hiszpanki. Setki pacjentów przywożonych do szpitala, po stwierdzeniu początkowych objawów. Coś okropnego, ale nie zamierzam się poddać. Pracuję bez chwili wytchnienia walcząc o choćby minutę życia dla każdej tej osoby. Walczę o życie całkowicie obcych mi ludzi. To pozwala mi zapomnieć.. Zapomnieć o tym kim się stałem.. Że zabijałem takich jak oni, bezbronnych lecz zdrowych. Ironia? Inaczej nie potrafię tego sobie wytłumaczyć.
Cóż, moje życie jest już przesądzone chyba przestanę wreszcie to roztrząsać i wreszcie muszę zacząć żyć. Przecież nie jestem jedynym ze swojego gatunku. Świat jest wielki, muszę po prostu znaleźć w nim chociaż trochę pozytywnych aspektów.

Dzisiaj spotkałem kobietę. Uśmiechała się do mnie, jej brązowe włosy mieniły się w świetle. Jej bladą skórę oświetlały kropelki potu. Mimo swojej choroby, walczyła z nią jak tylko potrafiła, jednak zmarła, osierocając siedemnastoletniego chłopaka. Pozbawiając jego organizm chociaż krzty nadziei na przeżycie. Cóż jego stan się pogarsza, a ja już nic nie potrafię zrobić. Ale obiecałem mu pomóc, zająć się nim, jak tylko potrafię, niezależnie od tego co się stanie. Nie potrafię zebrać myśli. Jestem bezradny. Co mam zrobić, by jednak nie złamać danej obietnicy?

Carlisle - 2010-04-02 12:45:19

16 października 1918 roku

Kto by pomyślał, że ten chłopak będzie się tyle trzymał. Był silniejszy niż mi się to wydawało. Jego organizm mimo, że stawał się coraz słabszy walczył. Nie poddawał się, aż do dzisiaj. Podjąłem decyzję. Zastanawiałem się nad tym bardzo długo, ale innego wyjścia nie miałem. Musiałem dotrzymać obietnicy, nie mogłem pozwolić mu po prostu umrzeć, wiedząc, że jego matka na mnie liczyła i powierzyła mi opiekę nad nim.
Wahałem się jeszcze. Gdy siedziałem przy jego łóżku, rozważałem wszystkie za i przeciw. Lecz w końcu zrobiłem to, nie wiem jakim cudem zdołałem odsunąć się od niego w odpowiednim czasie. Nie mam pojęcia czy się udało. Liczę na to, że jego agonia się wreszcie skończy, a potem nie pozostanie nam nic innego. Będziemy musieli opuścić Chicago.

Jedyne co mnie martwi to, to czy zdołam opanować jego wampirzą naturę. Czy nauczy się być taki jak ja. Czy dostosuje się do moich zasad.. I czy nie znienawidzi mnie za to czego zdołałem się dopuścić.. W końcu zadecydowałem o jego życiu.. O życiu, którego ja nienawidzę..

Carlisle - 2010-04-02 12:49:57

6 maja 1921 roku

Po dwu letniej tułaczce razem z Edwardem znaleźliśmy odpowiednie miejsce, gdzie mogliśmy zamieszkać. Cóż nasza podróż nie obyła się bez sprzeczek. Z jednej strony nie było w tym nic dziwnego. Jaki wampir tuż po przemianie musiał być wstrzemięźliwy.. Ale musiałem, nie mogłem inaczej postąpić, to mijało się z moim celem. Chciałem dla niego jak najlepiej chociaż zdarzały się wpadki. Było ciężko, ale z czasem jednak oboje przywykliśmy do siebie i od tej pory traktuje go jak własnego syna.

Columbus.. Miasteczko w stanie Ohio, większość ludzi się tutaj nie zna. O to właśnie nam chodziło. Mogliśmy zachować swój mały sekret tylko dla siebie. Znalazłem pracę w szpitalu. Edward się uczy. Nie mam z nim większych problemów. Z resztą nigdy nie zamierzałem go kontrolować, oboje byliśmy pochłonięci własnymi rzeczami, aż do czasu gdy pojawiła się ona. Kobieta.. Która po stracie dziecka, chciała popełnić samobójstwo. Mogłem sobie tylko wyobrazić jaki ból wypełniał jej serce. Leżała bez znaku życia na szpitalnym łóżku. Nie mogłem przejść obok niej obojętnie, była zbyt piękna. Zbyt delikatna.. Ponownie zdecydowałem się jej ulżyć w cierpieniu.. Musiałem, chyba bym sobie tego nigdy nie wybaczył.. Nie wyobrażałem sobie jej w białej sukni, z różańcem oplecionym wokół dłoni, w małej trumience stłuczonej z dębowego drzewa.

Alice - 2010-04-02 13:04:53

10 sierpień 1920 roku, Biloxi.

Cały czas nie mogę uwierzyć, że moi rodzice mogli mi zrobić coś takiego. Oddać swoje własne dziecko do Szpitala Psychiatrycznego? Jak można! Nienawidziłam ich za to. Byłam sama, odizolowana od świata. Zamknięta w małym pokoiku. Westchnęłam cicho, czując ciepłe łzy, które po raz kolejny spływały po moich policzkach. Podeszłam do okna i złapałam za stalowe kraty. Zobaczyłam to, co zwykle: Szare, smutne niebo, ogołocone drzewa.. Bez cienia uśmiechu, pozytywnego nastawienia. Nic, co chociaż trochę polepszyłoby mi humor. Moje serce, tak bardzo pragnęło chociaż odrobiny uczucia. Niedługo mieli przyjść lekarze z kolejną dawką leków. Odeszłam od okna i skuliłam się na łóżku, chowając twarz w poduszkę. Znowu zaczęłam cicho płakać. Próbowałam zasnąć, ale kiedy tylko zamknęłam oczy, nawiedzały mnie koszmary. I tak było codziennie..

Kilka godzin później.

Siedziałam skulona, na brzegu łóżka. Nogi oplecione moimi kruchymi dłońmi, broda oparta na kolanach. Kiwałam się na boki, wpatrując tępo w drzwi, które uchyliły się nagle.
- Mary Alice Brandon.. - usłyszałam męski głos, który pieścił moje uszy, jednak i napawał strachem. Mężczyzna znalazł się obok mnie i ujął moją dłoń. Wzdrygnęłam się, gdyż jego dłoń była chłodna. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego bladą twarz. Włosy były splątane w niedbały kucyk. Wziął głęboki wdech i zasyczał cicho. Wbił we mnie wzrok. Moje serce zabiło mocniej. Jego tęczówki były krwistoczerwone. Uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje białe kły. I wtedy wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ni stąd, ni zowąd zjawiła się przy nas kolejna postać, w fartuchu i odepchnęła ode mnie mojego towarzysza. Z niesamowitą szybkością, skakali na siebie. Może moja matka nie bez powodu oddała mnie do tego zakładu? Może rzeczywiście, coś było nie tak z moją głową?
Starszy mężczyzna, który zjawił się tutaj przed chwilą, ukucnął przy mnie. Musiał być jednym z lekarzy.
- Co się dzieje? - wydusiłam z siebie. Lekarz nie dopowiedział. wyciągnął karteczkę i długopis, nabazgrał coś i wrzucił karteczkę do kieszeni moich spodni. Nie miałam zamiaru teraz patrzeć, co tam napisał. Spojrzałam na niego. Ciemne, niemalże czarne oczy, siwe włosy, blada cera.
- Alice, to dla twojego dobra... - szepnął i tak jak uprzednio blondyn - złapał moją rękę. Poczułam ukłucie w okolicach szyi. Lekarz zniknął gdzieś, położyłam się na ziemi, a przez moje ciało przeszedł niesamowity dreszcz, poprzedzający niesamowicie palący ogień. Krzyknęłam głośno.
Ogień wzmocnił się, płonęłam. Serce waliło jak opętane, ciało wyginało się, jakby było z gumy.
Umierałam.

Alice - 2010-04-02 13:11:39

13 sierpień 1920 roku, obrzeża Biloxi.

Serce stopniowo zwalniało swój bieg, aż w końcu uderzyło po raz ostatni. Języki ognia przestały drażnić moje ciało, co przyjęłam z ulgą. Ale nadal czułam, że jeszcze nie umarłam. Powoli rozchyliłam powieki. Świat otaczała ciemność. Wszystko było takie.. ostre, jasne, wyraźne. Przechyliłam głowę na bok. Moja blada ręka odcinała się od czarnego tła. Była niemalże biała. Przejechałam palcem po idealnie gładkiej skórze. Ona.. iskrzyła! Iskrzyła w świetle księżyca! Niesamowite. Wstałam i ruszyłam biegiem przed siebie. Nie minęła sekunda, a byłam z dziesięć metrów dalej. Byłam niesamowicie szybka. Wzięłam w rękę kamień i ścisnęłam go w dłoni. Rozkruszył się. Siła. Wydałam z siebie zduszony okrzyk. Czym ja jestem do jasnej cholery?!
Włożyłam dłoń do kieszeni moich spodni i natknęłam się na karteczkę. Ta noc.. Coś światło mi w głowie.
Panno Brandon, wybacz, ale musiałem to zrobić. Musiałem Cię chronić. Jesteś wampirem. Przepraszam, że uczyniłem Cię ową istotą. Wiem, że to dla Ciebie ogromny szok. To było jedyne wyjście, Alice. Wierzę, że sobie poradzisz. Kieruj się na północ.
Po mojej głowie, krążyło jedno krótkie, zdanie: Jesteś wampirem.

<jej oczy nagle stają się nieobecne><przestraszona, podnosi się gwałtownie z miejsca>
Postacie były niesamowicie piękni, szybcy, i bladzi. Zupełnie tak jak ja. Ich oczy były czarne, dzikie. Rzucili się na stado jeleni, zatapiając kły w ich ciałach. Ich oczy stopniowo zmieniały kolor na bursztynowy, a następnie na ciepły odcień złotego.
<zamrugała kilkakrotnie> Co to było? <zmrużyła oczy><westchnęła, a do jej nozdrzy dostał się niesamowity zapach><niewiele myśląc, pobiegła w stronę zapachu><widząc przed sobą pumę, uśmiechnęła się pod nosem><bez namysłu, rzuciła się na nią i wbiła kły w szyję ciepłokrwistego zwierzęcia, rozkoszując się smakiem jego krwi><po posiłku, odrzuciła martwe zwierzę od siebie i oblizała wargi><podniosła się i ruszyła przed siebie><nagle zatrzymała się, ponieważ znowu, jej oczy stały się nieobecne>
Zaczął padać deszcz. Drobna brunetka, o twarzy chochlika siedziała w zadymionym barze, uparcie czekając. I wreszcie wszedł on - Anioł.
- Jasper.. - szepnęła drobna kobietka kładąc rękę na policzku wysokiego blondyna. Mężczyzna zwany Jasperem uśmiechnął się czule i ujął dłoń dziewczyny.
<wizja zakończyła się szybko> Jasper.. <szepnęła> Muszę go odnaleźć. <mruknęła i zaczęła biec><...>

Alice - 2010-04-02 13:13:00

2 września 1948 roku, Filadelfia.

Minęło dwadzieścia osiem lat. Nauczyłam się skradać, szybciej polować. Kontrolowałam się i nie zabiłam żadnego człowieka. Podczas mojej drogi zatrzymywałam się często, pytałam ludzi o Jaspera. Ale nikt nie wiedział, kim jest mój Anioł. Nie poddawałam się. Szukałam go uparcie.

<przekracza granicę miasta><zaczęło padać><wchodzi do pobliskiego baru> Wizja.. <szepnęła, zajmując miejsce przy stoliku> Tak, zgadza się! Obskurny bar, pełen dymu... <momentalnie rozpromienia się> Jasper, pospiesz się. Nie mogę się doczekać! <założyła nogę na nogę i rozejrzała się po pomieszczeniu> "Podać coś?" <usłyszała głos kelnerki, która uśmiechała się delikatnie> Nie, dziękuję. Czekam na kogoś. <odparła uśmiechnięta><dziewczyna pokiwała głową i podeszła do stolika obok><oparła się o blat stołu> Jasper, Jasper.. <mamrocze pod nosem><wbija wzrok w stół><nagle poczuła zapach o wiele słodszy od zapachu człowieka><nie mogąc się powstrzymać i podniosła głowę><jej oczy zabłysły, uśmiech rozciągnął się po całej twarzy><wstała i podeszła wolnym krokiem do Jaspera> Kazałeś mi na siebie długo czekać. <zaśmiała się cicho><chłopak wyraźnie zaniemówił><chłopak skłonił się szarmancko, jak na dżentelmena z południa przystało i ujął jej dłoń> "Przykro mi to słyszeć". <mruknął, zdziwiony, a swoimi wąskimi ustami musnął zewnętrzną stronę jej dłoni i natychmiast się wyprostował><Alice uśmiechnęła się szeroko><dostrzegła, że walczy sam w sobą> Zapomniałam, że nie ma takiej samokontroli. <przygryzłam lekko dolną wargę> Chodź, widzę jak się męczysz. <uśmiechnęła się do niego delikatnie><poczuła wielką ulgę> Bałam się, że już nigdy się nie zjawi. <westchnęłam><pociągnęła  m Jaspera za rękę i wyciągnęłam go na zewnątrz> Chodź do lasu, bo ktoś nas zauważy. <szepnęła brunetka><Jasper w ogóle się nie odzywał><Alice uśmiechnęła się rozbawiona> A więc jestem Alice, i szukam Cię od dwudziestu ośmiu lat. <oznajmiła><Chłopak wytrzeszczył lekko oczy ze zdziwienia> "Skąd wiedziałaś, że będę w barze?" <zapytał> Widzę przyszłość. I zobaczyłam Ciebie w barze. <wzruszyłam ramionami> Piję krew zwierząt. <uśmiechnęłam się> Tak robią Cullenowie. To rodzina wampirów, których musimy znaleźć. <chłopak nie mógł uwierzyć> "Krew zwierząt?" <szepnął> Tak. <pokiwała głową> I pomogę CI przejść na tą dietę. <przekrzywiłam głowę> "Ja jestem potworem. Potworem Alice. Nie dam rady być taki jak ty i Cullenowie. Nie dam rady pić zwierzęcej krwi." <mruknął><ścisnęłam jego rękę uśmiechając się delikatnie> Dasz radę. Wierzę w Ciebie. Widziałam to. Będziemy z nimi razem, będziemy rodziną. A Ty zmienisz dietę. <szepnęła> Musimy ich znaleźć. Chodź. <ruszyła biegiem w głąb lasu><...>

Carlisle - 2010-04-02 13:13:46

24 sierpnia 1979 roku

Jesteśmy razem i to jest ważne, cała rodzina w komplecie. Ja, Esme, Edward, Rosalie i Emmett. Jestem szczęśliwy, odnalazłem wreszcie w swoim życiu cel, który powoli osiągam. Już nie muszę wracać do przeszłości. Powoli zaczynam się godzić ze swoim losem...

<Kończy zapiski, zerka jeszcze raz kątem oka na pamiętnik> <Zamyka go, po czym wrzuca go do kominka, w którym iskrzy się ostatni kawałek drewna> <Ogień szybko przechodzi, obejmując notatnik> <Uśmiecha się do siebie>

Carlisle - 2010-04-02 13:15:07

<Wchodzi do salonu, nie widząc nikogo z rodziny, bierze swoją czarną skórzaną teczkę i kieruje się do wyjścia> <Przy drzwiach sprawdza jeszcze kieszeń w poszukiwaniu kluczyków> <Wyczuwając dłonią kluczę, bez zastanowienia wychodzi z ogromnego białego domu> <Wchodzi do swojego czarnego samochodu, wkłada kluczyki do stacyjki, odpala samochód, po czym rusza prosto do szpitala><...> <Będąc już na miejscu, kieruje się prosto w stronę budynku, wchodzi do środka, wita się skinieniem głowy z pielęgniarkami i innym personelem> <Idzie do swojego gabinetu, gdzie przebiera się> <Wychodzi, zaczynając poranny obchód> <Po skończonym obchodzie wraca do swojego gabinetu> <Siada wygodnie w swoim skórzanym fotelu, czytając jedną z książek medycznych> <Po chwili do pokoju wchodzi pielęgniarka> "Doktorze Carlisle, pacjent z dziesiątki jest już gotowy do operacji.." <Rzekła, uśmiechając się> A co tam dzisiaj mamy? <Spytał odwzajemniając uśmiech> "Bajpasy.." <Odpowiedziała, a głos nieco się jej załamał> Zaraz przyjdę.. <Powiedział pewnie, po czym podniósł się z fotela i odłożył książkę na biurku> <Wyszedł z gabinetu, kierując się prosto na salę operacyjną> <...> <Po zakończonej zmianie, wraca do domu> <Wchodzi do środka, siadając wygodnie w fotelu> <Bierze w dłoń pilot, włączając jakiś program z informacjami> <Widząc wchodzącą do salonu Esme, uśmiecha się do niej> <Wskazuje jej miejsce obok siebie, gdy ta siada, obejmuje ją ramieniem> "Jak tam w pracy?" <Spytała, również się uśmiechając> W porządku.. <Odpowiedział zerkając na ukochaną> A jak tam Edward? <Rzekł trochę zaniepokojony obecnym stanem syna> "Ciężko mu cokolwiek wytłumaczyć.." <Wzdycha, zakładając włosy za uszy>

Rosalie - 2010-04-02 13:35:08

<...> <przegląda się w lustrze> <układa włosy w kucyk, rozplątuje włosy, zaplata je w warkocz, ponownie rozplata> Wrrrrr! "Kochanie! Nie idziemy na bal, ale do kina! Nie męcz się tak. I tak zawsze wyglądasz pięknie!" <słyszy głos swojego ukochanego, dobiegający z ich wspólnego pokoju> Nie teraz.. Wyglądam o-k-r-o-p-n-i-e! "Przekonajmy się.." <mruczy Emmett i wchodzi do łazienki> <ogląda uważnie Rose> Ale masz minę <Rose parska śmiechem> <Emmett bierze grzebień, dużą spinkę> "Zamknij oczy" <żąda od żony> <Rose zamyka oczy> <czuje dłonie męża, który robi coś z jej włosami> "Już" <Rosalie powoli otwiera oczy i zerka w lustro> Oh! <nie wierzy własnym oczom> <Emmett zrobił jej piękny kok i wypuścił luźno dwa pasma włosów> <Rose delikatnie dotyka fryzury> Gdzie się tego nauczyłeś?! "Hmm. To mój wrodzony talent.. Ale chodźmy już!" Dobrze, dobrze.. <Rosalie schodzi na dół i widząc zaskoczoną minę Esme, mówi> Emmett mnie uczesał. "Wow! Do twarzy ci z takim kokiem! Gdzie idziecie?" Do kina. "Hm, uważajcie na siebie.. Kontrolujcie się.." "Wiemy, wiemy.." <odpowiada Emmett> <trzyma on w ręku dwie marynarki, jedną zakłada żonie, drugą nadal trzyma pod pachą> Pa! <...> <jadąc przez las, nuci piosenkę> <nagle wyczuwa zapach ludzkiej krwi i wbija paznokcie w fotel> Emmett.. <spogląda nerwowo na męża, który, jak widać, nie oddychał> "Tak?" <Emmett, aby mówić, zaczerpnął powietrza i wyczuwając to, co Rose, krztusi się i zakrywa nos> "No nie!" <mówi przez dłoń> Esme miała rację.. Wracamy czy jedziemy dalej? <Emmett odpowiedział jej, machając głową w kierunku drogi przed nimi> Tylko dodaj gazu! Dziś nie polowałam.. <zamyka oczy i próbuje nie oddychać> Emmett ma gorzej.. Ja pierwsza stałam się wampirem... Oh! <nagle zdaje sobie sprawę z ich głupstwa> Skoro nie możemy poradzić sobie z jednym człowiekiem z oddali, to co mówiąc o całej masie ludzie oddalonych od nas na 2, 3 metry?! <Emmett zahamował ostro i zmienił kierunek jazdy na przeciwny> Jeszcze trochę i damy sobie radę z tłumem ludzi przylegającym do naszego ciała<...> "Taki krótki był ten film?!" <zdziwiła się Esme> Nie poradziliśmy sobie z oddalonym o 100 metrów od nas człowiekiem.. I tak już zbyt dużo ludzi zabiłam.. <wzdryga się, przypominając sobie o 'prawie-mężu' za bycia człowiekiem> <właśnie on, w przeddzień ślubu zgwałcił ją i pobił wraz z kolegami> <w opłakanym stanie znalazł ją Carlisle i zmienił w wampira> <jako zemstę, Rose przebrała się w suknię ślubną i zabiła swojego prawie-męża i jego kolegów> "Kochanie, chodźmy na górę" <Emmett pociągnął ją za rękę, ciągnąc po schodach> <...>

Bella Swan - 2010-04-02 13:46:07

KILKA LAT PÓŹNIEJ :P

Charlie Swan - 2010-04-02 13:46:40

<Jedzie na lotnisko z którego ma odebrać córkę> <...> <Zatrzymuje się, zerkając na zegarek, który miał na nadgarstku> Już powinna być. <Mruknął pod nosem, wchodząc do budynku> <Widząc Bellę, ciągnącą za sobą ogromny bagaż, uśmiecha się> <Podchodzi do niej, zabierając od niej walizkę> Jak tam lot? <Spytał, unosząc brwi> <Ruszyli w kierunku wyjścia>

Bella Swan - 2010-04-02 13:47:09

<...> <Spogląda na ojca, uśmiechając się do niego> Lot? Męczący. <Stwierdza, idąc za nim> <Wchodzi do samochodu, w tym samym czasie, Charlie pakuje walizkę do bagażnika> <Ruszają prosto do Forks> <...>

Charlie Swan - 2010-04-02 13:47:49

<Pakuję walizkę, po czym siada za kierownicą, odpala samochód, ruszając do domu> <Niemal całą drogą milczy, nie wiedząc co ma powiedzieć> <Kiedy dojeżdżają na miejsce, wychodzi z auta, wyciągając z bagażnika bagaż> <Zanosi ją do domu> Na górze urządziłem ci pokój, a reszta jak widzisz bez zmian.. <Rzekł>

Bella Swan - 2010-04-02 13:48:42

<...> Właśnie widzę.. <Uśmiechnęła się nieznacznie> Pójdę się rozejrzeć.. Chciałabym się dzisiaj wcześniej położyć, bo jestem strasznie zmęczona.. <Dodała, po czym pobiegła po schodach na górę> <Weszła do swojego pokoju> <Od razu położyła się na łóżku, wpatrując się w sufit><...>

Charlie Swan - 2010-04-02 13:49:00

<Ogarnia trochę rzeczy w kuchni, bierze bagaż córki z przedpokoju, po czym wchodzi na górę> <Opiera się o framugę drzwi, spoglądając na Belle> I jak ci się podoba pokój?

Bella Swan - 2010-04-02 13:49:40

<...> <Otwiera oczy, słysząc ojca, podnosi się> W porządku... <Przygryza wargę> <Przyglądając się uważnie Charliemu, podnosi się wreszcie zabierając z pod drzwi bagaż> <Słysząc podjeżdżający pod dom samochód, spogląda zaskoczona na swojego opiekuna><...>

Charlie Swan - 2010-04-02 13:50:01

To się cieszę.. <Uśmiechnął się nieznacznie> <Słysząc klakson, spogląda na córkę> Zejdź za chwilę na dół mam dla ciebie niespodziankę. <Powiedział, po czym wyszedł z pokoju, kierując się do wyjścia> <Wychodzi przed dom> Witaj Billy. <Uśmiecha się do starego przyjaciela, i do jego syna> Dzięki, że mogłem od ciebie odkupić ten samochód, Bella będzie miała czym jeździć do szkoły..

Edward - 2010-04-02 13:55:51

<Po powrocie z długiej wycieczki wchodzi do domu><Siada i wzdycha>"Nic Ci nie jest?"<słyszy głos "matki"> Nie, nic... <Drapie się w głowę><Wstaje i patrzy się na Carlisle, który czyta gazetę>

Bella Swan - 2010-04-02 13:56:18

<...> <Kiedy ojciec wychodzi, wypuszcza głośno powietrze ustami> <Przebiera się w dres, po czym wychodzi przed dom> <Spogląda nieśmiało na Billiego, a później na ciemnoskórego chłopaka> "Cześć Bella.." <Uśmiecha się do dziewczyny> Cześć.. <Wydusiła> "Chodź pokażę ci jak obsługiwać twój nowy samochód.." <Zaśmiał się, klepiąc po masce czerwonego pic up'a> "Charlie to może my pójdziemy na małe piwo do domu.." <Uśmiechnął się Billy, klepiąc go po ręce> <...> <Weszła do samochodu, spoglądając na chłopaka> <...>

Edward - 2010-04-02 13:57:02

"W czymś Ci pomóc"<mówi Carlisle> Nie... po prostu nie mam co ze sobą zrobic <zaśmiał się cicho> czegoś mi brakuje... <wzdycha> "Tak wiem o czym mówisz."<Patrzy się ze zdziwieniem na Carlisle> Co masz na myśli?! <zapytał podnosząc lekko głos> "Teraz tak będzie przez jakiś czas."<przegryzł wargę><wyszedł szybko z domu trzaskając drzwiami><biegł po lesie szukając zwierzyny><...>

Charlie Swan - 2010-04-02 13:57:58

No pewnie.. <Odpowiedział, przyjacielowi, łapiąc za rączki od wózka> <Popchał go do domu, prowadząc go do kuchni, podszedł do lodówki, wyjmując z niej dwie butelki z piwem, podał jedną Billiemu, drugą wziął sobie, upił kilka większych łyków, po czym położył butelkę na stolę>

Bella Swan - 2010-04-02 13:58:21

"Ty chyba mnie nie pamiętasz.." <Zaśmiał się> No nie bardzo.. <Wzruszyła bezradnie ramionami, patrząc uważnie jak chłopak odpala samochód> "Bawiliśmy się razem jak byliśmy dziećmi.." <Dodał> Ahh.. Wiesz nie wiele pamiętam z tego jak byłam dzieckiem.. <Wzdycha> Z resztą ostatni raz byłam tutaj jakieś dziesięć lat temu.. Jacob? <Spojrzała na jego pytająco> "A jednak imię pamiętasz.. <Objął ją ramieniem> Więc dobra.. żeby odpalić musisz mocno wcisnąć sprzęgło, z resztą powinnaś dać sobie radę.." Dzięki.. <Odpowiedziała> "Może pójdziemy na spacer?" <Spytał nieśmiało> Yhmmm.. Nie dzisiaj.. Serio jestem zmęczona po podróży chciałabym się wcześniej położyć.. Jutro muszę jechać do szkoły, pewnie się tam spotkamy.. "Chyba raczej nie.. Nie chodzę do tej szkoły.. <Spojrzał na nią> Mieszkam w rezerwacie.." Ugh.. <Spuściła głowę> No to spotkamy się innym razem.. <Wydusiła, po czym wyszła z samochodu, zamykając za sobą drzwi> Wybacz.. <Dodała, po czym ruszyła w kierunku domu, weszła do środka kierując się prosto do łazienki, wzięła prysznic, ubrała na siebie krótkie spodenki i koszulkę, po czym wróciła do pokoju> <Od razu położyła się do łóżka, wkrótce usnęła><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:07:59

<...> <wyciera świeżo umyte włosy> "Caroline, nawet nie mówiłaś, jak było w szkole!" <wypomina córce, matka, stojąca pod łazienka> Nic ciekawego! Od jutra będzie chodzić jakaś nowa.. "Może się z nią zaprzyjaźnisz?" <ignoruje pytanie matki> Mam nadzieję, że nie będzie ładna.. <robi nowy makijaż, maluje paznokcie> <...> "Caroline, ktoś do ciebie!" <słyszy głos ojca> Nie ma mnie w domu.. <mruczy> <wychodzi z łazienki, kieruje się prosto do swego pokoju> <ubiera się w T-shirt i różowe spodnie dresowe> <schodzi do kuchni> Jestem głodna. <mama podaje jej obiad> "Ostatnio mało rozmawiamy.." Nie ma o czym. "Córeczko.!" <Caroline odkłada widelec i wymusza uśmiech> Dziękuję za obiad. <wraca do swojego pokoju, kładzie się na łóżko i słucha muzyki z odtwarzacza mp3> <...>

Charlie Swan - 2010-04-02 14:16:26

<Wszedł rano do pokoju córki> Bella!? <Podszedł do jej łóżka> Chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia do szkoły. <Rzekł pewnie> Śniadanie jest na stole, ja jadę do pracy.. Zobaczymy się wieczorem.. <Dodał, po czym wyszedł> <Opuścił dom, wchodząc do swojego radiowozu, po czym ruszył, prosto na komisariat>

Bella Swan - 2010-04-02 14:16:51

<...> <Otworzyła oczy, zerkając na ojca> <Przetarła je, po czym spojrzała na zegarek, który leżał na półce obok> Dopiero szósta.. <Mruknęła, obracając się na drugi bok> <Kiedy ojciec wyszedł, wywlokła się z łóżka, idąc prosto do łazienki, przebrała się, uczesała włosy, umyła zęby itp.> <Zeszła do kuchni, widząc na stolę jajecznicę, jęknęła cicho> <Bez słowa zjadła> <Wróciła do swojego pokoju, pakując do plecaka książki> <Po siódmej wyszła z domu, zamykając go, weszła do swojej furgonetki, ruszając prosto do szkoły><...> <Zatrzymała się na parkingu, czując na sobie wzrok innych uczniów, schyliła głowę> <Weszła do budynku, poszła prosto do sekretariatu><...>

Emmett - 2010-04-02 14:17:53

<mruczy coś do siebie stojąc w łazience przed lustrem><patrzy na swoje lustrzane odbicie uśmiechające się do niego><spogląda na swoje roześmiane oczy z tęczówkami miodowego koloru><zjeżdża wzrokiem na swój śnieżnobiały uśmiech ukazujący kły><wraca do pokoju rzucając kątem oka na Rose leżącą jeszcze na łóżku w negliżu xd><unosi kąciki ust podchodząc do szafy><wyciąga z niej jakąś bluzkę od razu zarzucając ją na swoje gołe ciałko><spogląda za siebie zapowietrzając się już by coś powiedzieć ale nie widzi żonki><marszczy zabawnie brwi nabierając głośno powietrza do płuc><potrząsa głową schodząc na dół> Witaj rodzinko. <wyszczerza się w uśmiechu> Nie mogę powiedzieć, że długo się nie widzieliśmy. <spogląda na Rose siedzącą na kanapie> Aż od nocnego polowania <opiera się ręką o małego chochlika - Alice><widząc jej radosne przytakiwanie uśmiecha się pod nosem><spogląda na wielki zegar wiszący na ścianie i wymienia porozumiewawcze spojrzenie z kolejno: Jasperem, Alice i Rose><nie odszukuje wzrokiem jednego z przybranych braci><marszczy brwi spoglądając w stronę schodów> Gdzie Edzio? <pyta przysiadajac się do Rosalie i cmokając ją delikatnie w szyję><sadza sobie Alice na kolanach i spogląda na krzątającego się po domu uśmiechniętego Jaspera> Hy hy już za chwilę mina ci ponownie zrzednie, braciszku <mruga do niego okiem mając na myśli jego częściowe nieprzystosowanie do życia wśród ludzi><jego wzrok ląduje na Carlisle'ie, który właśnie wszedł do salonu i jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów xD><od razu widzi, że nie pochwala trzymania na kolanach swoich małych siostrzyczek><patrzy na niego pytającym wzrokiem uśmiechając się niewinnie> "Do szkoły" <do jego uszu dochodzi ponaglający ton Esme><wypuszcza z siebie dużą ilość powietrza ze świstem><podrywa się z miejsca chwilę po Alice i rusza za rodzeństwem do garażu><wsiada do samochodu na miejscu kierowcy i przekręca kluczyk w stacyjce><spogląda na siedzenie obok, gdzie zasiadła Rose i na tył na Jaspera i Alice><unosi kąciki ust wyjezdżając z garażu> Wygląda na to, że Edzio znowu zajedzie swoim samochodem <potrząsa głową jadąc już drogą><...><zajeżdża pod szkołę i parkuje na miejscu, które od dawna jest znane jako miejsce parkingowe Cullenów><wyłącza silnik i wysiada z samochodu><lustruje wzrokiem uczniów zebranych na parkingu zatrzaskując drzwiczki><spogląda porozumiewawczo na Jaspera wskazując ruchem głowy na Caroline><drapie się po policzku mlaskając z niezadowoleniem><próbuje powstrzymać się od śmiechu łapiąc za bok Rosalie i wchodząc przez główne drzwi do szkoły><całuje swoją żonkę w czubek głowy mrużąc delikatnie oczy><idzie wzdłuż długiego korytarza z zamiarem dojścia do swojej szafki><w pewnej chwili jednak puszcza Rose czując słodki, prawie że mdlący, zapach><marszczy nos spoglądając na korytarz odchodzący w bok><w jednej chwili skręca z niego i rusza za zapachem><w końcu gdy lokalizuje jego źródło opiera się o ścianę wpatrując się w owe cos ;d>świeże mięsko<unosi kącik ust przyswajając sobie ta myśl><przygląda się uważnie ruchom dziewczyny jednakże gdy tylko się odwraca, on odwraca się równo z niąi rusza spowrotem do głównego korytarza><staje przy swojej szafce i chwilę majstruje z zamkiem po czym ją otwiera><wzdycha głośno z przyzwyczejenia wyciągając przy tym zeszyt potrzebny na pierwszą lekcję><spogląda an Rosalie opierającą się o szafkę obok i podłapuje jej zaniepokojone spojrzenie> Nowa. <rzuca w jej stronę po czym zatrzaskuje szafkę i odchodzi w stronę sali, w której ma pierwszą lekcję><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:18:24

<...> <Wyszła z sekretariatu, trzymając kartkę z planem zajęć> <Stanęła pod jedną ze ścian, wpatrując się tępo w kartkę> <W końcu intuicyjnie wychwytując, że ktoś jej się przygląda, uniosła głowę> <Widząc umięśnionego, wysokiego chłopaka, zaczęła lustrować go wzrokiem, przygryzła wargę, po czym nabrała powietrza do ust, prawie się dławiąc> <Zacisnęła powieki, kiedy ponownie otworzyła oczy, chłopaka już nie było> <Wzdycha, ruszając korytarzem przed siebie> Ja chce już do domu.. Ja chce już do domu.. <Powtarza w myślach, nie zatrzymując się> <Po chwili w całym korytarzu rozbrzmiewa dzwonek> <Przyśpiesza, kierując się prosto do sali od biologii> <Wchodzi do środka, widząc wszystkich uczniów siedzących już na swoich miejscach, stoi zmieszana> <Czując na sobie lekki powiew, odwraca się, zauważając wiatrak odchodzi od niego, podchodząc do biurka nauczyciela> "Już myślałem, że pani nie zdąży, przyjść na lekcję.. Panno.. <Zerknął do dziennika> Swan.." Przepraszam.. <Wydedukowała z ledwością, czuła jak jej policzki stają się czerwone> "Tu jest twój podręcznik.. <Podał jej książkę> Usiądź obok pana Cullena.. <Wskazał miejsce obok wysokiego chłopaka, z wyglądu podobnego do tego, którego widziała na korytarzu, jedyne co ich różniło to muskulatura> <Przycisnęła podręcznik obiema dłońmi do swojego ciała, siadając jak najdalej od chłopaka, która bacznie jej się przyglądał, ciągle mając zakryte usta dłonią><...>

Edward - 2010-04-02 14:19:18

<Z trudem usiłował czytać w jej myślach><Nie wytrzymywał już tego, dziewczyna była od niego silniejsza> <Wyszedł z klasy razem z dzwonkiem> To coś nieprawdopodobnego... <Pomyślał, po czym poszedł do sekretariatu> Czy mogę przejść do innej klasy? <Zapytał sekretarki> "Niech nam Pan wybaczy ale wszystkie klasy są zajęte." <Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi, odwrócił wzrok> <Była to owa dziewczyna, speszył się> Dobrze jakoś muszę wytrzymać <Powiedział i wyszedł jak najszybciej>

Bella Swan - 2010-04-02 14:19:36

<...> <Zerka kątem oka na towarzysza, w końcu jednak usiłuje skupić się na lekcji> <Kiedy dzwoni dzwonek, chłopak pośpiesznie, wychodzi z klasy, podnosi się idąc za nim><...> <Wchodzi do sekretariatu, zatrzymuje się w drzwiach, słysząc rozmowę pomiędzy chłopakiem a sekretarką spuszcza wzrok> "Panno Swan.. Tutaj mam pani papiery.." <Uśmiechnęła się pogodnie kobieta, podając jej plik kartek> Dziękuje.. <Odpowiedziała, po czym wyszła> "Bella Swan? <Drogę zaszedł jej jakiś chłopak, przy okazji pstryknął jej zdjęcie, ogromnym czarnym aparatem, który trzymał w dłoni> <Uśmiechnęła się sztucznie kiwając głową> Eric jestem.. Eric Yorkie.." Miło mi.. <Rzekła> Może zaszczycisz mnie swoją obecnością przy lunchu.. <Uśmiechnął się> Poznam cię z resztą moich znajomych.. <Gadał jak nakręcony> W porządku.. <Odpowiedziała zmieszana, idąc razem z chłopakiem do stołówki><...> <Podeszła za nim do stolika> "Chce wam przedstawić Bellę.. <Wszyscy w tym momencie przenieśli wzrok na nią> <Przygryzła wargę> No to tak Bello.. To Jessica, Mike i Angela.." <...>

Jessica - 2010-04-02 14:21:16

Witam Cię Bello <uśmiecha się> Mam nadzieję, że Ci się u nas podoba. <przegryza wargę> Usiądź z nami, proszę. <mrugnęła prawym okiem><Popatrzyła się na resztę osób siedzących przy stoliku><Gdy w drzwiach zauważyła, że idą Cullenowie> Patrzcie kogo my tutaj mamy... <skrzywiła się>

Emmett - 2010-04-02 14:21:57

<wrzuca do szafki zeszyt z gniewem zatrzaskując drzwiczki><lustruje wzrokiem dziewczynę przechodzącą obok zupełnie nie zważając, że w okolicy kręci się Rosalie bądź ktoś z jego "rodziny"><potrzą  sa głową uśmiechając się do niej cwano><nagle czuje jak ktoś go puka w ramię> "Idziesz na stołówkę?" <spogląda na wysoką blondynkę uśmiechając się><przez dłuższą chwilę przygląda się siateczce żył na jej nadgarstku oblizując wargi><unosi wzrok na jej twarz i uśmiecha się promiennie czarując ją spojrzeniem> Panie przodem. <mruga do niej po czym rusza za blondyną do stołówki>  I tak wiem, że chcesz się dzięki mnie zbliżyć do Edwarda <unosi kącik ust gdy dołącza do niego reszta Cullenów><przyciąga do siebie siostrę posyłając jej czarujący uśmiech> Dzisiaj wygląda an to, że dołączę do Caroline w zasie lunchu. <wykrzywia zabawnie usta wkraczając na stołówkę> Ale to może zaczekać. <uśmiecha się bardziej do siebie niż do Alice patrząc na dziewczynę, którą spotkał przy sekretariacie><przenosi wzrok na Rose idącą nieco za nim po czym zajmuje swoje miejsce na stołówce i zatrzymuje wzrok na jakimś martwym punkcie na stole>

Bella Swan - 2010-04-02 14:23:06

<...> Jak na razie nie jest źle.. <Uśmiecha się nieznacznie> <Siada obok Jess> <Widząc zniesmaczoną minę dziewczyny i rozmarzony wzrok Angeli, odwraca się w stronę drzwi> <Widząc osiłka, który obserwował ją przed lekcjami, wzdryga się> <Niemal od razu odwraca wzrok, spoglądając na talerz na którym leżał jej lunch> Kim oni są? <Spytała cicho, zerkając kątem oka na Jess><...>

Jessica - 2010-04-02 14:23:45

To Edward i Emmett Cullenowie <wyszeptała> z Rosalie Hale i Jasperem Hale. <popatrzyła na Belle> Ta, która wyszła, to Alice Cullen. <przegryzła wargę i rzuciła włosy do tyłu> Wszyscy mieszkają u doktora Cullena i jego żony. <ugryzła jabłko> Całkiem fajni Ci faceci <zachichotała> Tyle, że wszyscy są sparowani. <podkreśliła>

Emmett - 2010-04-02 14:24:36

<już po chwili widzi jak Alice tanecznym krokiem zbliża się do swojego miejsca i po chwili siada an nim z gracją><przenosi wzrok na Jaspera, który ma minę jakby strzelił go prąd i zanosi się donośnym śmiechem><słysząc upomnienia Rosalie uspokaja się><łapie w rękę jabłko lezące na tacy Rose i zaczyna obracać je w rękach bez żadnego zainteresowania ze swojej strony><odwraca głowę czując że edzio pedzio właśnie wchodzi na stołówkę><chichocze cicho widząc, że gdy idzie, nie spuszcza wzroku z nowej dziewczyny, którą już porwała śmietanka towarzyska><widząc jak chłoap księ śmieje od razu wychwytuje, że pewnie odczytał myśli tamtych osób><przewraca teatralnie oczami spoglądając na Bellę><unosi kącik ust gdy przyciąga w końcu jej spojrzenie><kiwa ręką mówiąc bezgłosnie "cześć"><uśmiecha się czarująco próbując przytrzymać jak najdłużej ich kontakt wzrokowy><zupełnie zlewa, że Alice wyszła ze stołówki i nie odrywa oczu od nowej dziewczyny>

Bella Swan - 2010-04-02 14:24:56

<...> <Odwróciła się by jeszcze raz spojrzeć na Cullenów> <Wszyscy patrzyli w jej kierunku> No to ciekawie.. <Wyszeptała, zerkają ponownie na osiłka> Zaczekajcie chwilę.. <Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy, podniosła się z miejsca, biorąc przy tym głęboki oddech> <Podchodzi pewnie do stolika "rodzeństwa"> Mogę na słówko? <Spogląda na osiłka, po czym omiata wzrokiem pozostałą trójkę><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:25:51

<...> <siedząc obok Emmetta, ciągle lustruje nową> <je jabłko> Gdzie jest Edward? <pyta niby od niechcenia> <nie otrzymuje odpowiedzi na pytanie, gdyż ten siada przy stoliku obok> <bez zastanowienia wstaje, pręży się i odgarnia niesforne włosy> <z gracją podchodzi do stolika, przy którym siedzi nowa> Cześć. Mam na imię Caroline. Skąd jesteś? <dotyka kosmyków włosów Belli, które wyszły jej z kucyka> Ładne włosy.

Emmett - 2010-04-02 14:26:40

<spogląda kątem oka na Caroline wgryzającą się w jabłko><zapowietrza się chcąc coś powiedzieć jednak z tego rezygnuje><już po chwili obok niego stoi Bella w całej swojej okazałości><unosi wzrok na jej twarz i słysząc pytanie przytakuje energicznie><całkowicie zlewa Rose, która zaczęła coś mamrotać pod nosem z niezadowolenia i rusza za nową dziewczyną><opiera się o ścianę lustrując ją wzrokiem> O co chodzi? <posyła jej niewinny uśmiech>

Bella Swan - 2010-04-02 14:27:05

<...> <Idzie, kiedy ten wreszcie zatrzymuje się i opiera o ścianę, staje naprzeciwko, zakładając ręce na klatce piersiowej> Wiem, że jestem nowa i w ogóle, ale.. Czy to znaczy, że musicie się na mnie gapić jakbym nie wiadomo skąd była? <Spojrzała mu w oczy> Czy ze mną jest coś nie tak? <Spytała> <Po chwili obok nich, pojawia się Caroline, słysząc komplement o swoich włosach, patrzy na nią> Ah.. dzięki.. <Słysząc jej kolejne pytanie, wzrusza ramionami> Z Phonix.. <Odpowiada, ponownie przenosząc wzrok na Cullena>

Emmett - 2010-04-02 14:27:43

<uśmiecha się cwano do dziewczyny><łapie w palce kosmyk jej włosów i okręca sobie na palcu przyglądając się badawczo jej twarzy><unosi brew słysząc jej drugie pytanie> Nie często zdarza się tu ktoś nowy. <rzuca kątem oka na Caroline jednak spowrotem skupia się na dziewczynie przed sobą> A już na pewno nie tak ładny. <zdławia śmiech narastający w nim na myśl o Caroline, która uważa się za największą piękność w szkole><zakłada jej trzymany kosmyk włosów za ucho i opuszcza luźno rękę> W istocie, ładne. <faluje zjebanie brwiami> Czy wy tam słońca nie mieliście? Masz bladą skórę. <lustruje ją wzrokiem od góry do dołu i z powrotem> Tutaj zwykle go nie ma więc wpasujesz się idealnie w tą szkołę <wyszczerza zęby w uśmiechu>

Bella Swan - 2010-04-02 14:28:01

<...> <Przygryza wargę> <Patrzy na jego reakcje> Ahh.. Dobry argument.. <Uśmiechnęła się> Jeżeli próbujesz mnie poderwać, to źle trafiłeś.. <Zerka na Caroline> Tu masz o wiele lepszy materiał.. <Wskazuje dłonią na blondynkę> No, a po za tym przy stoliku chyba zostawiłeś swoją dziewczynę.. <Dodała> <Spogląda to na Emmetta, to na dziewczynę> Nie należę do osób uwielbiających opalanie.. <Wzruszyła ramionami> Yhmm.. To dobrze, bo nie lubię się wyróżniać.. <Uśmiechnęła się sztucznie><...>

Emmett - 2010-04-02 14:28:44

Caroline? Ona leci tylko na mojego brata. <szepcze wskazując na Edwarda ruchem głowy> Nie lubisz się wyróżniać? <powtarza po dziewczynie marszcząc zabawnie brwi> No cóż, przenoszenie się do innego miasta i szkoły w środku semestru Ci w tym nie pomoże. <puszcza jej oczko łapiąc Caroline pod bok i wracając do stolika><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:29:07

<...> Nie pomyślałam o tym.. A co do brata, zdążyłam go poznać i o ile się nie mylę nie darzy mnie sympatią.. <Wzruszyła ramionami> Moja przeprowadzka nie była planowana, ale nie będę ci opowiadać mojej historii.. <Odpowiedziała, odwróciła się na pięcie, po czym wróciła do stolika, ponownie zajmując miejsce obok Jess><...>

Jessica - 2010-04-02 14:29:50

Zbierasz informację na temat Edwarda? <zaśmiała się> Nie no, żartuję <przegryzła wargę> Ich rodzina jest jakaś dziwna, nie sądzisz? <wzruszyła ramionami>

Bella Swan - 2010-04-02 14:30:02

<...> No coś ty.. Po prostu chciałam wyjaśnić pewną sprawę, po za tym chyba kolega chciał się przywitać.. <Uśmiechnęła się> A co do Edwarda.. Nawet jakbym miała ochotę do niego startować, to chyba posiada już swój obiekt westchnień.. <Wskazała jej blondynkę, siedzącą obok osiłka> Oh.. Edwardzie.. Oh.. <Zaczęła ją przedrzeźniać, przewróciła teatralnie oczami, gestykulując> Może trochę.. <Wzruszyła ramionami> Ale bardziej dziwna niż oni jest ta Caroline.. <Zachichotała><...>

Jessica - 2010-04-02 14:31:03

<...> Wątpię Bello <popatrzyła jej w oczy> Według mnie Edward leci na Ciebie <podrapała się po nosie> Hmm... Nie spuszcza z Ciebie wzroku, podejrzany typ <zachichotała i ugryzła jabłko> Caroline? Może... <zaśmiała się> Dla Twojego nowego kolegi też nie jesteś obojętna <wzruszyła ramionami><wyciągnęła komórkę z kieszeni><zobaczyła, która godzina><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:31:20

<...> <Spojrzała na Jess> Chyba sobie żartujesz.. On dla mnie jest całkowicie obojętny.. <Obraca się, by sprawdzić, trochę nie dowierza słowom Jess> <Widząc, że koleżanka mówiła prawdę, odwraca się ponownie do niej> Tak on jest dziwny.. Gdybyś widziała go na biologii.. Nie śmiem wątpić, że nie darzy mnie sympatią.. <Rzekła pewnie> Sobie dziewczynka znalazła miejsce.. <Zachichotała> Jess.. Myślę, że przyciągnęłam ich uwagę tylko dlatego, że jestem nowa.. I moim zdaniem jestem całkowicie dla nich obojętna.. <Podniosła się> Też masz teraz wf? <Spytała skrzywiając się><...>

Jessica - 2010-04-02 14:32:05

<...> A mi się wydaje, że masz coś w sobie <uśmiechnęła się><jej słowa płynęły tylko z zazdrości> Ach... szkoda, że na mnie tak nie lecą. <zachichotała> Tak, tak WF <popatrzyła tajemniczo> Idziemy? <zapytała Belli><Wstała z krzesła i podążała w stronę szatni dla dziewczyn><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:32:32

<...> Jeśli mam być szczera jesteś sto razy ładniejsza ode mnie.. <Uśmiechnęła się> Weź tak nawet nie gadaj, bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosną.. <Szturchnęła ją lekko w ramię> Tak.. Bella Swan pojawiła się w szkolę i już podbiła wszystkich serca.. <Wybuchła śmiechem> To chyba jakiś żart.. <...> Idziemy.. <Spojrzała na brunetkę, przeszła obok stolika Cullenów, patrząc na nich> <Po czym ruszyła za Jess, w stronę szatni> Ostrzegam, że nienawidzę ćwiczyć.. Nie umiem w nic grać, ani nic w tym rodzaju.. <Zdjęła z siebie obecne ciuchy, zakładając koszulkę i krótkie spodenki><...>

Jessica - 2010-04-02 14:33:07

<...> Sama nie wiem czy mam być zazdrosna <zaśmiała się><szybko się przebrała><zauważyła, że Bella również jest przebrana> To co Bells idziemy trochę poćwiczyć? <przyglądnęła się dziewczynie> Ja również nic nie umie, chociaż w siatkę mi coś nawet wychodzi <zachichotała><ruszyła do sali><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:33:31

<...> Nie masz o co być zazdrosna, a już na pewno nie o mnie.. <Uśmiechnęła się, zawiązując buty> <Spogląda na Jess> Idziemy.. <Podniosła się z ławki, wychodząc na salę> <Spojrzała na uczniów grających w siatkę> <Widząc Angele, wołającą je, podeszły do niej> "Więc gracie?" <Spytała> Ja wole nie.. Nawet nie potrafię złapać piłki, a co dopiero ją odbijać.. <...>

Jessica - 2010-04-02 14:34:16

<...> Gramy, gramy! <uśmiechnęła się> Bello, poradzisz sobie, naprawdę! <klepnęła ją w ramię> Idziemy na boisko, już! <dała Belli kopniaka na szczęście> To na wszelki wypadek <zaśmiała się lekko><...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:34:46

<...> <Wzdycha> Dobra, dobra.. Już idę.. <Uśmiechnęła się nieznacznie, stając na wskazanym przez Jess miejscu> <Kiedy ta daje jej kopniaka, spogląda na nią> Szczerze nie trzeba było.. <Zaśmiała się> <Zaczęły grać, starała się nie wchodzić dziewczyną w drogę, by spokojnie mogły odbijać piłkę na stronę przeciwną><...>

Emmett - 2010-04-02 14:35:33

<podnosi isę z ociąganiem ze swojego miejsca spoglądając na Alice><uśmiecha się do niej niewinnie ukazując kły><prowadzi małego chochlika obok siebie widząc jej zamglone oczy><po chwili słyszy przy uchu jakąś datę i godzinę><spogląda roześmainymi oczami na Rosalie powtarzając to co usłyszał i już po chwili wszyscy Cullenowie to znają> burza. <rzuca krótko i uśmiechając się cwano idzie w stronę wyjścia>

Bella Swan - 2010-04-02 14:35:43

<...> <Po skończonej lekcji, wychodzi z sali, przebiera się w szatni, po czym opuszcza budynek szkoły> <Widząc stojących przy swoich samochodach Cullenów, stara się nie zwracać na nich uwagi> <Podchodzi do swojego auta, otwiera drzwi, wrzuca plecak, unosi głowę> <Widząc gromadzące się chmury, wzdycha> Tylko żeby nie padało.. <Mruczy pod nosem, po czym wchodzi do auta><...>

Emmett - 2010-04-02 14:36:36

<gada chwilę z Edwardem stojąc przy samochodzie o burzy, która ma być dzisiejszego wieczoru><widząc jak Bella wychodzi ze szkoły przygląda się jej zlewając brata><po chwili jednak i on się orientuje co jest grane i śledzi wzrokiem ową dziewczynę><widząc to prycha i wsiada do auta><czeka chwilę aż reszta zajmie miejsca>

Bella Swan - 2010-04-02 14:36:55

<...> <Odpala samochód raz, kiedy ten gaśnie, bierze głęboki oddech> <Ponawia próbę> Nawet mi tego nie rób.. <Warknęła> <Wyszła z samochodu, otwierając maskę, zaczęła coś przeglądać> Chce tylko wrócić do domu.. <Gada do siebie, wpatrując się tępo w silnik><...>

Emmett - 2010-04-02 14:42:24

<wycofuje się z miejsca parkingowego gdy jego wzrok przywuka nowa, która nie może sobie poradzić z silnikiem><wypuszcza powietrze ze świstem widząc jak dziewczyna się krząta niespokojnie> Jasper, wracasz z Edwardem. <mówi wysiadając z samochodu><podchodzi do dziewczyny od tyłu, tak, że go nie widzi i uderza ręką o jej samochód stojąc ciągle za jej plecami> Nie sądzę żeby dzisiaj ruszył. <uśmeicha się zabawnie> Podwieźć cię? <unosi nieznacznie brew>

Bella Swan - 2010-04-02 14:42:38

<...> <Zamyka maskę, opierając się o nią bezradnie> Super.. <Mruknęła> <Widząc czyjąś dłoń odwraca się> To ty.. <Wzdycha> Szczerze też w to zwątpiłam.. <Wzruszyła bezradnie ramionami> I to nie jest zabawne.. <Patrzy na jego rozweselony wraz twarzy> A będziesz tak uprzejmy? <Uśmiechnęła się> Wiesz widzę, że twoje rodzeństwo nie jest tym zbytnio zadowolone.. <Spogląda na dwóch chłopaków, stojących w oddali><...>

Edward - 2010-04-02 14:43:23

<...><Stoi oparty o autobus szkolny><Wpatruje się w Bellę i Emmetta>Dalej nie mogę rozgryźć Belli... <myśli i mnie spuszcza wzroku z Emmetta><Słyszy jak chłopak proponuje dziewczynie, że ją odwiezie><Jest bardzo niespokojny><...>

Emmett - 2010-04-02 14:43:58

<usmiecha się do niej spoglądając po chwili na swoich braci> oni jadą innym samochodem. <ponownie spogląda na dziewczynę> chyba, że przeszkadzają Ci Rose i Alice. <patrzy na nią pytającym wzrokiem>

Bella Swan - 2010-04-02 14:44:13

<...> <Słuchała go uważnie> Ahh.. <Uśmiechnęła się znów patrząc na niego> Oczywiście, że nie.. Tylko tak po prostu na nich spojrzałam i nie widzę by byli zadowoleni.. <...> Hmmm? Więc jedziemy? Nie chce poganiać, ale trochę się śpieszę.. <Dodała pewnie><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:44:48

<...> <widząc, że Emmett rozmawia z Bellą, przybliża się nieznacznie i podsłuchuje> <...> <kiedy Bella ponagla Emmett'a, podchodzi do nich i mówi szybko> Bello, widzę, że Twoje auto się zepsuje, a Emmett cię zagaduje. Chodź, podwiozę cię! <ciągnie Bells za rękę w stronę swego różowego bmw> <specjalnie głośno mówi, aby ukazać Edwardowi swą 'szlachetność' i 'hojność'> <...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:45:03

<...> <Kiedy podchodzi do nich Caroline, zerka na nią> <Kiedy ta ciągnie ją za rękę do swojego samochodu, zerka jeszcze na Emmetta> Do jutra.. <Macha mu, po czym idzie za Caroline> Wiesz mi to nie przeszkadzało.. Z resztą nie ważne.. <Uśmiecha się nieznacznie, zerkając na Edwarda, który najwyraźniej był zaskoczony zachowaniem blondynki> <Weszła do jej samochodu><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:46:00

<...> <odpala swoje 'cacko'> Słuchaj, Bells.. Cullenowie są okropni. Oni wykorzystują. <udaje dramatyczną minę> <chwilowo milczy> Wyjawię ci pewien sekret.. <patrzy z bólem na Bellę> Emmett powiedział mi, że jesteś okropna. Mówił: `Jak takie zakompleksione stworzenie mogło się dostać do Forks!?` <wzdycha> Oczywiście ciebie broniłam.. Bo jakżeby inaczej?! <kładzie dłoń na dłoni Bells> Nie martw się, jestem z tobą. A oni są dziwni.. Pewnie ci się któryś spodobał? Tylko nie Edward, tylko nie Edward! Wierz mi, oni są beznadziejni. Za ich przystojną maską kryją się marne gęby.. Bezlitosne.. <poprawia włosy> Nie martw się, nie każdy rodzi się piękny..! <uśmiecha się odsłaniając równiutki rząd nieskazitelnie białych zębów, spogląda w lustro, oceniając stan makijażu> <...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:46:19

<...> <Spogląda na Caroline> Jeżeli mam być szczera nie obchodzi mnie opinia innych.. <Uśmiechnęła się sztucznie, odwróciła się w stronę okna, przygryzając wargę> <Słysząc uwagę o Emmecie, wzrusza bezradnie ramionami> Każdy próbuje na swój sposób się zbliżyć.. A jeżeli coś gada za plecami to już o nim świadczy.. <Dodaje, czując na swojej dłoni dłoń Caroline, przenosi na nią wzrok> Poradzę sobie sama.. <Wypuszcza powietrze ustami> Słucham? Nie oceniam ludzi po wyglądzie Caroline.. <Wyszeptała> Wiesz zastanawiam się po ty tak do nich lecisz, jak oni są tacy.. tacy źli.. <Uniosła brwi> Jeżeli masz coś do mnie to możesz się tutaj zatrzymać.. Przejdę się.. <Wymamrotała><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:47:03

<...> Każdy tak mówi.. <przewraca oczami> Tak, obgadywanie to chamstwo.. <uważniej patrzy na drogę> Ależ wygląd wiele znaczy! <sprzeciwia się> <słysząc słowa Bells, nie wie co powiedzieć> Bo.. bo.. no bo oni DLA MNIE są mili. Jesteśmy jak.. przyjaciele? <zamiast zakończyć zdanie kropką, waha się> Ależ nie! Nie! Bella, nie chciałam cię urazić! Jak dla mnie jesteś OK! <drapie się po policzku> Bardzo cię lubię! Eh.. Mogłam tego nie mówić.. Nie mówić o słowach Emmetta.. OK, zapomnijmy o tym! Dobrze? <spogląda na Bells> W ramach rekompensaty zapraszam cię do siebie! Zjemy coś, pogadamy.. No, nie daj się prosić! <...>

Bella Swan - 2010-04-02 14:47:24

<...> Wiesz szczerze nie zależy mi na tym by mieć znajomych w szkole.. I tak nie długo ją kończę i pewnie z większością z tych ludzi się nie zobaczę.. <Nie spuszczała z niej wzroku> Może dla ciebie, ja mam inne priorytety.. <Kiedy dziewczyna się zacina, wzdycha> Ah.. tak.. rozumiem.. <Przygryzła ponownie wargę> Wiesz Caroline.. Ja do ciebie też nic nie mam, ale chciałabym żebyś się tutaj zatrzymała.. Mam już niedaleko do domu, po za tym umówiłam się, że pojadę z ojcem na obiad do jakieś starej knajpki.. Może innym razem.. <Uśmiechnęła się nieznacznie> A co do Emmetta, nie mam zamiaru z nim rozmawiać.. A jeżeli tak myślał niech mi powie o tym w twarz.. <Wywróciła teatralnie oczami><...>

Caroline Cherry - 2010-04-02 14:48:05

<...> To może jutro po szkole? Miłego wieczoru, do jutra! <czeka, aż Bells zniknie za zakrętem, dopiero wtedy rusza> Yh.. <wzdycha ciężko> <...> <wchodzi po